Kronika

W KRONICE NAJŚWIEŻSZE INFORMACJE ZNAJDUJĄ SIĘ NA DOLE STRONY. UPORZĄDKOWANE SĄ CHRONOLOGICZNIE.

ZAPRASZAMY DO LEKTURY

2011 r. kwiecień

Rozpoczęcie sezonu w Częstochowie

 

2011 r.  sierpień

Uporczywe komary w Sandomierzu

 

2011r. sierpień

Białowieża – Hajnówka- Janów – Siołobudy – Jeruzal- Kielce

 

2011 r. 28 sierpnia

Wiślański PicnicCountry

2011 r. sierpień 

Modlitwa w Kalwarii Zebrzydowskiej

2011 sierpień

Góra Św. Anny

2011 r.wrzesień

Jura Krakowsko – Częstochowska – Bobolice

2011 r. listopad

Rodzą się pomysły wspólnych wypadów, w których miał uczestniczyć nasz instruktor i przyjaciel Grzegorz Frelich

 

2012 r. maj

Zamek – sen pijanego cukiernika i rododendrony w Mosznej

2012 r. czerwiec

Wspólny dalszy wyjazd – Słowacja – Frelich Tour

Łaziska Górne- Frenštát -Koprzywnica- Stramberk- Hunkwaldy- Pustewny- Olszina- Łaziska Górne

    • Piątkowe popołudnie po tygodniu ulewnego deszczu przywitało nas piękną słoneczną pogodą- długo oczekiwaną – tak, jak nasz wyjazd;pojechaliśmy najpierw pożegnać się z Jego rodzicami… do rodzinnego domu Grzesia i na cmentarz;
    • Grześ towarzyszył nam – jesteśmy tego pewni…Krzyś przygotował na wyjazd flagę, z jego wizerunkiem. Powiewała ona niczym skrzydła husarii  – za plecami Kasi…
    • Jazda po czeskich drogach była samą przyjemnością – słoneczko, lekki wiaterek, puste drogi, wspaniałe Beskidy na horyzoncie, a na przedzie kolumny doskonały komandor grupy – Piotr! O nic nie trzeba się martwić!
    • Miejsce przesympatyczne –pani w recepcji – chyba też- … Domki zarezerwowane, piwko pod „nosem”… żyć nie umierać!
    • Kiełbaski, mięsko, głośny śpiew i okrzyki, które nikomu nie przeszkadzały…
    • Ogień koi nerwy po przepracowanym tygodniu;
    • We Frensztacie znajduje się szereg architektonicznie ciekawych budynków. Na rynku stoi ratusz z roku 1890, w którym znajduje się również kościół parafialny Św. Marcina z roku 1661. Oprócz niego, znajduje się tutaj ośrodek skoków narciarskich. Została zbudowana tu pierwsza skocznia z sztuczną powierzchnią w Republice Czeskiej, która była przez pewien czas największą na świecie…
    • Dzień oczywiście uroczy…  miła pobudka niezbyt wcześnie, śniadanko, przygotowanie motorów i w drogę…
    • Podczas podziwiania cudeniek techniki towarzyszyły nam piosenki – zapomnianego chyba już-—  Karola Gotta – i jego obrazy!!!
    • Częścią składową wystawy jest także Sala Sławy poświęcona medalistom olimpijskim Danie i Emilowi Zátopkom;
    • Sztramberk – górskie miasteczko w centrum Wierzchowiny Sztramberskiej na stokach Wzgórza Zamkowego, Kotoucza, Białej Góry, Wierzchów Libocińskich i Czerwonego Kamienia u podnóża Beskidów dzięki swej malowniczości zwane jest „Morawskim Betlejem”;
    • Widoki wynagradzają trudne podejście na zamek…
    • Nad miastem i szeroką okolicą dominują ruiny zamku Strallenberg z okrągłą wieżą zwaną Trúba (Rura). Niepowtarzalnym unikatem architektonicznym jest zespół urbanistyczny architektury ludowej wołoskich chałup drewnianych z XVIII i XIX wieku, z których przeważająca większość stanowi miejski rezerwat zabytkowy;
    • Zamek Sztramberk – ruiny zamku, którego pochodzenie nie jest znane (legenda głosi, iż pierwotnie jakoby powinien stanąć na przeciwległym wzgórzu Kotoucz, jednak budowę uniemożliwiły skrzaty z jaskini Czarcia Dziura);
    • Miejscowym przysmakiem są sztramberskie uszy – ni to biszkopty, ni pierniki przypominające wyglądem duże, zawinięte chipsy. Z ich powstaniem wiąże się legenda. Nawiązuje ona do 1241 roku, gdy górę Kotoucz zajmowali Tatarzy.Robi się je i pszennej mąki, cukru, jajek i przypraw korzennych, a następnie wypieka w piecu i formuje w specjalnych lejkach. Wypiek jest chroniony prawem. Można go wyrabiać tylko w Sztramberku;
    • Ruiny jednego z największych zamków na Morawach, którego początki sięgają połowy XIII w. Od 1962 r. znajduje się tu brązowy odlew Liska Chytruska, dla upamiętnienia bohatera opery Leoša Janáčka. Lisek ma złoty ogon, który zwiedzający mogą dotknąć i pomyśleć życzenie;
    • Z wieży zamkowej rozciąga się widok na Bramę Morawską i pasmo Beskidów morawsko-śląskich. Turystów przyciąga także hodowla danieli i muflonów.
    • Jazda pustymi prawie drogami, nieco serpentynami i przecudna pogoda – wszystko ok…, ale…—  Grają dzisiaj nasi!
    • Będziemy kibicować w …NASZEJ POLSKIEJ STREFIE KIBICA-—  W CZESKIEJ KNAJPIE;
    • Zaprawdę nikt nie kibicował tak –jak my… Czesi to sztywniacy?
    • Seba z Damianem zakładają team;Krystek z Piotrkiem grzeją gardła;Natalia z Kasią i Anią wspierają chłopców jak mogą – i chyba nieco „chłodzą” bojowe nastawienia kibiców;
    • Przegraną przeżywaliśmy do bardzo późna w nocy… lały się… (ups…) łzy żalu, rozpaczy… trzeba było się pocieszać…
    • Dziś niedziela – zanim wrócimy do domów pomykamy sobie w kierunku przełęczy Pustewny; Łęk pomiędzy Radhostem i Tanecznicą. Najwybitniejszy oraz najczęściej odwiedzany ośrodek.
    • Poustewnia, Szuna, Mamienka i Libuszin, stylowe koleby Walaszka, U Zarysza i hotel Tanecznice z rok 1926 – to unikatowy kompleks budynków. Miał zostać pod koniec II wojny światowej zniszczony przez ustępujące wojska niemieckie, lecz 2. Słowackiej Brygadzie partyzanckiej  udało się temu zabronić.Dawniej żyli tu pustelnicy, z których ostatni zmarł w 1874 r. Pustewny są głównym punktem wyjściowym w drodze na Radhosta;
    • Radegast był czczony jako pogański bóg obfitości i żniw. Rzeźba jest bardzo majestatyczna. Rzeźba z kamienia, wysoka na 3,20 m, ważyła 2 tony i została w 1931 r. zainstalowana na wysokości 1100 m n.p.m.
    • Wraz z upływem lat niszczała jednak na skutek warunków pogodowych i działania wandali. W 1982 rekonstrukcja dała jedynie tymczasowy efekt. Gdy groziło jej całkowite zniszczenie, podjęto decyzję o zrobieniu kopii. Na drodze z Pustevnych (Pustevny 1018 m n. p. m.) na szczyt znajduje  się  około 10 tablic informujących o ciekawostkach tej trasy, życiu pustelników, o pseudokrasowych jaskiniach wapiennych, których w tym górskim masywie jest dużo.
    • Na szczycie znajduje się kolejne dzieło rzeźbiarskie Albina Poláška: rzeźby św. Cyryla i Metodego.  Wykonane z brązu są puste w środku, mają 260 cm, ważą 800 kg. Stoją na granitowej podstawie (160 cm) i są ozdobione cytatem z Biblii: „Sprawiedliwi będą żyć wiecznie”. Rzeźby symbolizują braterstwo i zjednoczenie. Leżący u ich stóp pogański bożek symbolizuje pokonanie pogaństwa. Św. Cyryl trzyma otwartą księgę, św. Metody pokazuje na pismo, trzyma trójramienny krzyż. Na szczycie piwo smakuje wyśmienicie!I to nie szkodzi, że jedni dostali bezalkoholowe;
    • Przejazdem nad jezioro… Olszina…

Zapraszamy do galerii

 

2012 r. wakacje 

Tydzień na Węgrzech i w Austrii

 

W Mariazell – Austria

 

2012 r. wrzesień

Impreza motocyklowa w Jaworznie

 

2013 r. 14 kwietnia

Częstochowa

 

Sezon motocyklowy w tym roku udało nam się rozpocząć w słońcu, pod dachem błękitnego nieba- chociaż na podmokłej jeszcze łące. A było tak w Częstochowie podczas Zlotu Gwiaździstego. Różne wydarzenia wokół organizacji zlotu sprawiły, że motocyklistów było nieco mniej niż w roku ubiegłym. Nam – tym razem – udało się „przebrnąć” bez większych przygód. Wszyscy cali i zdrowi dotarliśmy na miejsce i wróciliśmy do domu. Przy okazji pozdrawiamy motocyklistę spod samych Gór Świętokrzyskich – Mirka, który towarzyszył nam, okazał się być przesympatycznym człowiekiem. Obiecaliśmy, że kiedyś do niego zajrzymy. Może będzie taka okazja. Mirek wybierał się na Rajd Katyński. Czekamy na kontakt.

Zapraszamy do galerii

2013 r. 20 kwietnia

Mikołowska „Ynojazda” Motocykle w Mikołowie rozruch brały w maju. Najpierw  spotkanie, parada, potem wspólna impreza na Skałce. Nasza P. Prezes załapała się nawet na fotkę w prasie.

2013 r. czerwiec

Słowacja – Frelich Tour  2013 r.

lipiec

Rajzy po okolicach

2013 r. 28 lipca

Pieskowa Skała – Pustynia Błędowska – czyli na Jurze Krakowsko – Częstochowskiej

2013 r. 8 sierpnia

No i stało się – grupa ThreeF’owców dotarła do Kletna!!! Nie obyło się bez przygód. Mamy nadzieję, że to nie ostatni wypad w tamte strony! Wszystko skończyło się pomyślnie – więc lewa w górę!

5 sierpnia 2013

Pielgrzymka motocyklistów na Górę Św. Anny. Trochę nas zmoczyło, ale co roku jest nas więcej… Po mszy szukaliśmy się nieco i ostatecznie dojechaliśmy wspólnie do domu.

3 sierpnia 2013

Na finale Tygodnia Kultury Beskidzkiej

2013r. 8 sierpnia

Rajza po Dolnym Śląsku

Dolny Śląsk – tu tylko krótkie migawki, „stop klatki” z tego, co zapamiętaliśmy. Nie chodzi o przedstawianie historii zabytków, lecz o krótki „rys” trasy– niektórych miejsc, które zostawiły „ślad” w nas samych (niektórych, bo wszystkich nie pamiętam… ups).

Po prostu – tu byli Threef-owcy!

Wyruszyliśmy 8 sierpnia w kierunku Chmielenia– wioski leżącej ok. 6 km od Lubomierza– w zasadzie nikomu nieznany dotąd zakątek, urzekł nas wspaniałymi widokami, pogórzem przecinanym polami i pagórkami, dolinkami– a przede wszystkim, wspaniałą– na wpół senną atmosferą spokojnej wsi. Nasza baza to wyjątkowa chata „Pod jasionem” Lidii i Jacka oraz „U Pawła i Danusi”. Wiejskie klimaty, spokój, serdeczność gospodarzy, dom otwarty każdemu, długie Polaków rozmowy przy stole i przy ognisku, staw, świeże owoce, domowe konfitury, wspaniała kuchnia, kwiaty na stole i skrzypiące szafy– to wszystko pozwoliło nam wypocząć i nabrać nowego „oddechu”. Bądź co bądź- to przecież nasz urlop. Tym bardziej miło było, bo spędzony to czas z ludźmi mającymi wspólną pasję– niemal jak w rodzinie… co potwierdziła jeszcze przeżywana wspólnie 20. rocznica ślubu Oli i Piotrka…

Zanim jednak dotarliśmy na miejsce przemierzyliśmy trasę tzw. starą drogą – tu i ówdzie zatrzymując się na moment snując refleksje historyczne, uwagi o zabytkach i architekturze, ewentualnie rzucając jedno spojrzenie na mapę– po prostu… wspomnienia – bo każdy z nas gdzieś tu już kiedyś był– ot, chociażby Głogówek (w którym kiedyś trzeba zatrzymać się na dłużej), Prudnik i Nysa, Otmuchów czy Paczków… Droga dobra, maszyn rolniczych niewiele – choć to czas zbiorów. Pogoda dopisywała nam cały czas! Kletno „zdobyliśmy” po drodze przez Złoty Stok i Lądek Zdrój.

Przez lasy i pola, zakrętami ze Złotego Stoku dotarliśmy do Lądka Zdroju – tą samą trasą, na której zginął kierowca rajdowy Marian Bublewicz. Rzut okiem na ratusz, ryneczek i figurę wotywną, mały oddech i w dalszą drogę. Tym razem dość wysłużoną trasą przez Przełęcz Śnieżnicką… Tam, gdzie tydzień temu nasz kolega pozbył się zawieszenia. Powera dodawała tylko myśl, że to przecież dostąpiliśmy zaszczytu pomykać Parkiem Krajobrazowym Naszym celem w Kletnie nie była kopalnia uranu ani Jaskinia Niedźwiedzia, ale magiczne dla motocyklistów miejsce – knajpa Baiker’s Choice niedaleko Stronia Śląskiego. Można zatrzymać się tu na jedzonko (zjeść pstrąga, placek po węgiersku) pogadać z Bracią Motocyklową.

Krótki przystanek w Boguszowie– Gorcach przed najwyżej położonym ratuszem w Polsce, dalej w kierunku Kamiennej Góry– a więc jesteśmy w środku Sudetów! Jeszcze rzut oka na prawo i lewo, przejeżdżając przez Wałbrzych i … aby dojechać na miejsce kierujemy się na Kowary.

Pokonujemy też jeden z najdłuższych podjazdów w Polsce i przez Język Teściowej wspinamy się na Przełęcz Kowarską. Niebawem Chmieleń… Lubomierz– skąd do Holywood jest 12437 km, a do Cannes 1051, najmniejsze ponoć miasteczko (2 tys. mieszkańców) – powitał nas odnowionymi kamieniczkami, pręgierzem i pokaźnych rozmiarów figurami Kargula i Pawlaka przed Muzeum „Samych swoich”. Festiwal trwający w Lubomierzu to kilkudniowa feta dla ludności miejscowej i przyjezdnych, podczas której bawiono się na zabawach, oglądano komedie polskie, słuchano koncertów i… brano udział w zawodach w rzucaniu tortami!

Świeradów odwiedziliśmy kilkakrotnie– najpierw spacerowaliśmy po uzdrowisku zachwycając się spokojem, ale i spotykając niemal tylko niemieckich turystów, gasząc „pragnienie na kawę” w uzdrowisku – w stylowej kawiarence „Bohema”, innym razem delektując się dwugodzinnym koncertem muzyki poważnej i tej „nieco” lżejszej w wykonaniu młodzieżowych orkiestr (w związku z Międzynarodowym Spotkaniem Młodych Muzyków). Było na serio fantastycznie… , choć nie kąpaliśmy się w wywarze z kory świerku, to muzyka była miodem na serce…

Przejazd przez Miłków– rzeka i tama właśnie po remoncie, pałac do obejrzenia… i do wypicia piwo z prywatnego browaru. My zatrzymaliśmy się przed ruinami kościoła.

W Karpaczu najfajniej było w piątek – choć pogoda taka sobie– nieco pokropiło– spotkaliśmy się z bracią motocyklową na pikniku Harley’a Davidsona- a dokładniej podczas zlotu entuzjastów tej marki. Były spotkania, konkursy i ciekawostka techniczna – 110. rocznica wyprodukowania pierwszej maszyny marki… a w sobotę parada! Podziwialiśmy maszyny, w koncercie „Dżemu” nie uczestniczyliśmy.

W piątek też zwiedziliśmy przeniesioną z Norwegii drewnianą świątynię Wang – oczywiście najliczniej odwiedzane miejsce w Karpaczu.

Czochę- w Leśnej– zwiedzaliśmy nocą – była Biała Dama, dymy i komnata tortur, walki rycerzy i mnóstwo dobrej zabawy. Zobaczyliśmy też zamek od strony Kwisy. To tu kręcono m.in. „Tajemnicę twierdzy szyfrów”, „Wiedźmina”, i „Gdzie jest generał”… Nawiasem– ekipy filmowe, które stacjonowały w okolicach, stołowały się w przesympatycznej restauracji „Trevi” w Gryfowie (tam też jada M. Gessler – wcale nie z powodu „Rewolucji”, zatrzymują się ekipy motocyklowe), gdzie trafiliśmy na przepyszne jedzonko i pogaduchy z właścicielami– polecamy.

Gryfów ma kościół zabytkowy (prawdopodobnie z przeł. XIV i XV wieku). Pierwsza na tym miejscu świątynia powstała już przed 1252… zatem… nikt tego nie wie dokładnie, wichury, pożary i pioruny nawiedzały miasto i dewastowały kościół. Do dziś zachował się piękny renesansowy ołtarz oraz epitafium Schaffgotschów. Dzieło wykuto w piaskowcu z naturalnej wielkości postaciowymi portretami zmarłych (6 postaci dorosłych i 5 dzieci) i jest jednym z nielicznych takich dzieł renesansu. Symbol władzy miejskiej– ratusz, znajdujący się na środku rynku też może się spodobać – podobnie jak gryfowskie mieszczańskie kamieniczki z okresu renesansu i baroku- murowane z łamanego kamienia, zazwyczaj węższą ścianą szczytową usytuowane od ulicy i ze względu na ograniczoną szerokość fasady rozbudowane kilku traktami w głąb parceli. Na stoku wznoszą się ruiny zamku Gryf- budowniczym zamku był w Bolesław Wysoki a potem Henryk Brodaty. Z zamku rozciąga się piękny widok na dolinę Kwisy, Góry i Pogórze Izerskie oraz Karkonosze.

Frydland– tam znajduje się przepiękny rynek, ratusz i zespół parkowy, a za nim dawny czeski zamek rozbudowany w XVI wieku. Przebiegał tędy szlak handlowy z Czech do Łużyc. Zwiedzających– ogólnie rzecz biorąc– zamek i jego wnętrza– oczarowały (kaplica, kuchnia, salon dam i mężczyzn, pokój dziecięcy…)

Görlitz – czyli Zgorzelec – najbardziej wysunięte na wschód miasto Niemiec nie zostało zniszczone podczas wojny– „mieści w sobie” dziś zabytki ze wszystkich niemal epok historycznych– kościoły, katedrę z ruchomymi figurkami przy organach– prawdopodobnie już na szklaku Jakuba do Santiago de Compostella, przedmieście, spokojne stare uliczki… Tu słońce zachodzi najpóźniej w Polsce. W Bogatyni zobaczyliśmy piękne domy szachulcowe podniszczone przez powodzie nad potokiem Miedzianką, most i ślady zniszczeń poczynione przez żywioł w trakcie oberwania chmury w 2010 roku. Restauracja – hotel – ale przede wszystkim odrestaurowany barokowy pałac i folwark „Łomnica” z XVII dostarczył wielu wrażeń. Około pięć kilometrów od Jeleniej Góry miejsce z duszą i sercem – odkupiony był jako ruina i wyremontowany przez właścicieli najpierw ze środków prywatnych, potem przez współfinansowanie i dotacje dziś zachwyca i przyciąga turystów wnętrzami pałacowymi i ogromnym folwarkiem, gdzie próbuje się przypomnieć i zachować wszystko to, co było- poprzez wystawy, wspaniałe jedzonko, sklep z materiałami lnianymi, wyrobami ręcznej roboty itd. Elisabeth Küster do dziś zarządza rodzinnym majątkiem w Łomnicy u stóp Karkonoszy. Stara się odtworzyć przedwojenne dominium ze wszystkimi jego funkcjami i atmosferą. Była tam podczas naszego pobytu.

Wojanów– bajkowy pałac położony w zakolu rzeki Bóbr utrzymany w stylu neogotyckim, z pięknym parkiem… Zbudowany w XVII wieku, potem był letnią rezydencją króla holenderskiego… a potem był siedziba PGR-u… dziś restaurowany. W Bobrowie zamek także w remoncie– zamknięty– ale to napawa optymizmem, że jednak można ratować tak wiekowe budowle. Bobrów sąsiaduje z Wojanowem i większość obszaru to lasy i pastwiska. Podobnie – niemal bajkowy pałac znajduje się w Karpnikach. Toczący się tam remont uniemożliwił zwiedzenie go, ale zapewne niebawem będzie można to uczynić – tym bardziej, że właściciel obiektu pomyślał o SPA – prowadzone są odwierty. Zamieszkiwał w tym zamku rycerz, który walczył w bitwie pod Grunwaldem (oczywiście po stronie krzyżackiej), zamek miał kilku właścicieli, sporo elementów zachowało się w nim w stanie dobrym m.in. stropy, malowidła w komnatach.

Krzyże pokutne – na terenie Dolnego Śląska znajduje się wiele śladów średniowiecznej kultury. Jednym z nich są średniowieczne zabytki związane z sądownictwem – zachowane do dziś – kamienie graniczne, pręgierze czy szubienice, krzyże pokutne. Są one świadectwem popełnionych dawniej zbrodni. Wykonane przez winowajcę z granitu bądź piaskowca, uwidaczniają narzędzie, jakim popełniono zbrodnię– najczęściej miecz, łuk, kuszę, nóż, ale zdarzają się i koła furmanki, czy widły… W Mysłakowicach oglądamy zabytkową rezydencję, kościół, którego kolumny przedsionka przywieziono z samych Pompei. Poza tym Mysłakowice rozczarowały– domy tyrolskie – jakieś niepozorne, rzuciliśmy tylko okiem…

Śnieżka– dała nam nieco w kość przy schodzeniu. Było, na serio, upalnie, spaliło nam nosy… i nie tylko. Widoki na Sudety wynagrodziły wspinaczkę wśród tłumu turystów. Mały Staw (Kocioł Małego Stawu) przypomniał wszystkim o tatrzańskim Morskim Oku, a nawet poczuliśmy się na chwilę jak w Alpach – i słusznie, bo krajobraz alpejski… uroku dopełnia schronisko „Samotnia”.

W Szklarskiej Porębie pozdrowiliśmy m.in. Krucze Skały, Chybotka, Szklarza i… – pomykaliśmy Zakrętem Śmierci – i to niestety– w fatalnej mgle! Pojawiła się nie wiadomo skąd i dała nam nieźle w kość! Była na swój sposób groźna! Kiedy kolejny raz przejeżdżaliśmy ulicami (zatłoczonymi) Poręby świeciło słoneczko. Wtedy zaatakowaliśmy szczyt Szrenicy. W zasadzie ze Szrenicy można podziwiać całą niemal panoramę Gór Izerskich, Kotlinę Jeleniogórską i liczne grupy skał, które mają swoje nazwy.

Przejazd przez Jakuszyce ze Szklarskiej Poręby trochę nas rozczarował, chwilowo nic się tam nie dzieje – cisza w ośrodkach sportowych– dominują tylko rowerzyści. Za to dotarliśmy do Harrachova– 4 km od Szklarskiej – pod kompleks skoczni na zboczu Certovej Hory. Za to powrót Doliną Kamiennej to jeden z najładniejszych odcinków trasy.

Stara Kamienica– znaleźliśmy! Hurra! – ruiny zamku z XIV wieku! W Siedlęcinie zachowała się Wieża Książęca, która- ku naszej uciesze– została objęta patronatem Fundacji Chudów. Należała do książąt śląskich. Pochodzi z XIV wieku. Zachowały się tam najstarsze stropy drewniane w Polsce, a freski- malowidła wykonane techniką al secco, odkryte w wieży, przypominają historię Sir Lancelota. Są to najstarsze w Polsce malowidła ścienne o tematyce świeckiej. Stąd też rozpościera się widok na Park Krajobrazowy i Dolinę Bobru… Sztuczne Jeziorko- Modre i schronisko zwane Perłą Zachodu, należy do Parku Krajobrazowego, podziwialiśmy je od strony zapory i elektrowni. W Pilchowicach znajduje się druga co do wielkości zapora w Polsce. Działa tam elektrownia wodna.

Wleń– jak znaleźć Wleń? Udało się! Ruiny zamku kasztelańskiego niestety– powitały nas szlabanem!

Przejazdem byliśmy w Bolkowie, który leży na pograniczu Gór Kaczawskich. Dostarczył wielu pozytywnych wrażeń. Góry Kaczawskie stanowią niewysoki, ale bardzo rozległy kompleks o malowniczym krajobrazie z ciekawymi formami skalnymi. Góry Kaczawskie porośnięte są lasem świerkowym z często występującymi polanami. Geologicznie są wyjątkowo ciekawe, ponieważ występowanie dużych powierzchni wapieni wiąże się ze zjawiskami krasowymi np. jaskiniami. Zwane są Krainą Wygasłych Wulkanów.

Adrszpach to nie tylko dobra zabawa i turystyka– to spotkanie z kościółkami, twierdzami, zamkami… Nasze odwiedziny w Skalnym Mieście trwały prawie trzy godziny, ale warto było– zadziwiające kształty form skalnych pobudzają wyobraźnię!! Oj! Pobudzają– może nie tylko wyobraźnię– jak przekonali się niektórzy… Oprócz trasy pieszej można popłynąć także łodzią, zobaczyć jeziorko w miejscu piaskowni i podziwiać wodospady.

Chełmsko Śląskie… miasto na wymarciu? Miasto, które stało się wsią… ściśle związane z historią cystersów i produkcją lnu. Zobaczyliśmy wpisaną na listę zabytków UNESCO zabudowę domów tkaczy. Poznaliśmy historię tej zabudowy– jej dewastacji i związane z tym historyczne przekłamania. Bolesławiec– to punkt trasy, którego nie mogliśmy pominąć – nie zostałoby to nam wybaczone; no i jak tu przywieźć pudło z zapakowaną ręcznie robioną ceramiką w kwiatuszki i niebieskie oczka! Oj, oj – a każdy kupił jakąś– przynajmniej miseczkę. Dobrze, że był z nami kolega podróżujący czterema kółkami – to on „zabrał” nam te skorupy , by w domu znalazły się jednak w całości (za co mu serdecznie dziękujemy). Mieliśmy okazję zwiedzić też jedną z części ekspozycji pn. „Dawna i współczesna ceramika bolesławiecka”, choć czuliśmy się nieco jak słonie w składzie porcelany.

W Kliczkowie mieści się odbudowany zamek z XIII wieku zaadaptowany na hotel, park, kościół z rzeźbionymi drewnianymi ołtarzami i stajnie przypałacowe wraz z cmentarzem koni. Ciekawostką jest, że w XVIII wieku zamek przeszedł w posiadanie rodziny von Promnitz – znanych nam właścicieli Promic, czy majtków w Pszczynie. Lwówek przywitał nas jakimś ekstra ślubem i końmi zaprzęgniętymi w powóz (a nie piwem – browar właśnie zamykał jakiś poczciwy pan). Zostało nam zakupić napój w pobliskim markecie. Obeszliśmy miasto– warto zobaczyć pozostałości nie tylko starych murów i basztę, ale uzmysłowić sobie, kto i kiedy miasto zamieszkiwał– na domach, murach widoczne przecież ślady niemieckich napisów… W drodze powrotnej zahaczyliśmy o Książ, gdzie odbywał się właśnie Dolnośląski Festiwal Tajemnic. Ludzi co niemiara, słoneczko z nieba, ale zamek zdobyty!

Jeździliśmy pięknymi trasami, krętymi ulicami, sporo zakrętów, ale przyjemnie w sumie. Najbardziej męczący odcinek to pokonanie przełęczy przed Kletnem – ze względu na stan nawierzchni. Poza tym wszystko inne wynagradzają drogę pejzaże – ot, choćby ta od Bolesławca do Kliczkowa, czy w kierunku czeskich terenów Adrszpachu – Kraina Wygasłych Wulkanów. Zdecydowanie spotykaliśmy się z miłym przyjęciem na drogach ze strony kierowców samochodów. A szczególnie milo było pozdrowić ich motocyklowym gestem. Wybór lokalnych dróg jest chyba lepszy aniżeli autostrady… Zgadzacie się? Szkoda, że mimo czasu spędzonego na rajzach nie udało nam się trafić do tak wielu jeszcze miejsc… może przyjdzie jeszcze na to czas. Kościołów i ruin jest tak wiele, że można spędzać tu miesiące by je poznawać… a większość to późnoromańskie lub wczesnogotyckie budowle. Aż chciałoby się jakąś mieć w posiadaniu…

Zapraszamy do kilku części galerii

 

25 sierpnia 2013

Na finale Pikniku Country w Wiśle i wyjazd do Terlicka. Nasi koledzy już 25 sierpnia przetarli szlaki do Czech – może w obawie, że… Czy wybiorą się raz jeszcze w tym tygodniu? Mamy taką nadzieję. Oby tym razem na torze było więcej niż 4 motory… Ważne, że przejażdżka była miła i obiad – długo wyczekiwany, też niezły… chyba.

 

wrzesień 2013

Długi sezon w tym roku pozwolił nam długo cieszyć się podróżowaniem w pięknej jesiennej aurze. Deszcz liści złotych wcale nie przeszkadza – przeciwnie – cieszy nasze oczy i raduje się serce. Rajzy do miejsc znanych i lubianych w gronie wyśmienitym… Wisła, Szczyrk, Kubalonka, Równica – czyż nie pięknie?

 

październik 2013

Pogoda dalej rozpieszcza – myśleliśmy, że to już koniec – a jednak… Nie wybieramy się zbyt daleko, ale odwiedzamy znane kąty… pałac w Pławniowicach, kościółek – piękny w Rodzieniu, pałac w Rodzieniu, Toszek – zamek… i nasza śląska wieża Eiffela…

 

27 października 2013

Na zakończenie sezonu – wycieczka niecodzienna… Polecamy

 

Szlakiem budownictwa patronackiego – osiedli powstających od drugiej połowy XVIII wieku, zapoczątkowanych przez administrację pruską; kolonii zakładanych w celu zaludnienia lasów i pustkowi oraz przyciągnięcia siły roboczej do kopalnii i hut.

 

Najpierw jednak był cmentarz żydowski w Zabrzu, który został założony w 1871 r. Parcela o wielkości 1 morgi – znajdowała się na ówczesnych peryferiach miasta, na terenie dawnej XVIII-wiecznej kolonii zamkowej. Ostatnie pochówki miały miejsce w 1954 r. Zachowało się do dziś około 300 nagrobków. Najstarsze nagrobki są wykonane z szarego piaskowca, późniejsze zostały wykonywane z marmurów, granitu szwedzkiego, czerwonego labradorytu oraz sjenitu i niestety, zostały rozkradzione. Zachowały się te z piaskowca – jako że piaskowiec nie jest cennym materiałem. Zachowały się na nich typowe zdobienia nagrobne oraz inskrypcje w języku niemieckim i hebrajskim. Część zniszczonych macew zniesiono w jedno miejsce, zwane „ścianą płaczu”. Pod murami na początku i końcu cmentarza pochowano w 1918 r. zmarłych żołnierzy rosyjskich, którzy znajdowali się w obozie jenieckim w Zabrzu. Na terenie cmentarza znajduje się także zbiorowa mogiła więźniów tutejszego podobozu KL Auschwitz-Birkenau. Okoliczni mieszkańcy urządzili w tym miejscu wysypisko śmieci.

 

Potem podjechaliśmy pod osiedle robotnicze tzw. patronackie dla pracowników górnictwa  i hutnictwa pracujących dla fabrykanta Augusta Borsiga. Stąd na osiedle mówi się dzisiaj „Borsigwerke”. Wybudowane zostało w II poł. XIX wieku latach nad rzeką Bytomką. Na ówczesne czasy standard wszystkich mieszkań był bardzo wysoki. Liczyły one średnio 55 metrów kwadratowych, posiadały kuchnię i nawet 3 izby. Najważniejsze to to, że posiadały na klatce schodowej ubikacje, co było wówczas „europejskim przełomem”.  Prawdopodobnie było ok. 50 dwupiętrowych familoków. W północnej i środkowej części osiedla znajdują się zabytkowe, prawie stuletnie aleje kasztanowców. Szkoda tylko, że trochę baliśmy się na dłużej zatrzymywać nie mówiąc o przejściu rajami pomiędzy familokami. Obecnie osiedle należy do najbardziej unikatowych. 

Podobne osiedla budowano na tzw. Giszowcu, jednak mieszkań na Giszowcu było za mało  i postanowiono wybudować osiedle funkcjonujące pod nazwą Nikiszowiec (niem. Nikischschacht) przy szybie „Carmer” i „Nickisch”.  Zaczęto tę budowę w 1908 roku. Tutaj architekci stworzyli osiedle trójkondygnacyjnych bloków, połączonych ze sobą nadwieszkami nad ulicami wewnętrznymi, w typowo miejskim stylu. Rozwiązania zastosowane w Nikiszowcu były rzadko spotykane w budownictwie tego typu. Charakteryzowały się dobrze przemyślanym układem przestrzennym, posiadały komplementarną bazę usługową, która pozwalała na ich samodzielne funkcjonowanie, stanowiły wzorowy przykład górniczych osiedli. Nikiszowiec uznany został i zatwierdzony przez Prezydenta RP jako Pomnik Historii. „Obiekt taki dostaje się wówczas do elitarnego grona najważniejszych zabytków o znaczeniu ogólnokrajowym”. Potwierdzam – klimat tego miejsca dziś – powala. Swego czasu z Piotrem koncertowaliśmy w kościele pw. św Anny.

 

Kolejna architektoniczna perełka naszej śląskiej ziemi to Giszowiec (dawniej Gieschewald – ku czci Georga von Giesche – twórcy największego koncernu przemysłowego na Śląsku),  który miał zniknąć z powierzchni ziemi w latach 70. Dorze jednak, że mieszkańcy stanęli w jego obronie. Osiedle zaczęto budować w kwietniu 1906 roku, była to, podobnie jak w Zabrzu, kolonia robotnicza. W związku ze sposobem wydobycia węgla na tym terenie był problem z wyborem projektu zabudowy. Ostatecznie wybrano domki wolno stojące, otoczone  niewielkimi ogrodami, częściowo podpiwniczone.  Zamieszkały w nich 642 rodziny. Obok zabudowy mieszkalnej znajdowały się budynki komunalne, nadleśnictwo i placówki usługowe. W czasie powstań śląskich mieszkańcy Giszowca wzięli czynny udział w walkach przeciw pruskiemu zaborcy. 20 sierpnia 1919 roku powstańcy z kolonii powstrzymali atak niemiecki na Mysłowice. Niewątpliwie – jak mówi jedno z haseł na stronie internetowej Giszowca-  to cacko architektoniczne. Mogę potwierdzić, gdyż miałam okazję spędzić tam trochę czasu podczas Międzynarodowego Konkursu im. Hadyny. „Niemcy do tego stopnia byli dumni z Giszowca, że wydali na temat osiedla w 1910 roku broszurę reklamową „Gieschewald ein naues oberschlesisches Bergarbeiterdor der Bergwerksgesellschaft?” autorstwa królewskiego wykładowcy, a w cztery lata później na ogólnokrajowych targach we Wrocławiu i Poznaniu wystawiono jego makietę”.

A potem – potem  druga stronę – w pięknym słońcu kierowaliśmy się ku Czerwionce. Czerwionce – Leszczynom też wyznaczono kiedyś rolę zaplecza mieszkaniowego i zaopatrzeniowego dla pobliskich ośrodków przemysłowych. Zachowały się tu zabytkowe familoki osiedla patronackiego Kopalni „Dębieńsko”. Te familoki z Czerwionki  wyróżniają się misternie łamanymi dachami oraz tym – jak słusznie zauważył Piotrek – że każdy z nich jest inny.

Dziękujemy Bogusiowi, Piotrusiowi i Hani… szerokości.

 

2014 marzec

Nowy sezon rozpoczęty – a w zasadzie dwa sezony (jak określiła to Basia) – motocyklowy i grillowy – jeden drugiemu nie wadzi. Wszystko działo się po wiosenno – letniej zimie. Wymieniono oponki, olej – niektórzy nawet wymienili sprzęt i rozstali się ze swoimi rumakami, aby dosiąść coś większego. Przysporzy nam to trochę problemów, bo zapewne zamierzają zmieniać fotki na stronie.Posmakowano wspaniałego trunku przy kiełbasce i mięsku, niedoprawionych tzatzykach i warzywach bez soli, a potem – oczywiście – po uprzednim przekonaniu się, że można… (drugiego dnia) wyruszono na krótką rajzę po okolicach. Byliśmy w Chebziu, podziwialiśmy starą naszą śląską zabudowę. Potencjał w niej jest. Czy ktoś go kiedyś wykorzysta? (myślimy o starym pięknym dworcu). Był i Chorzów i Bytom, a potem rybka w Paniowach. Słoneczko grzało, humory dopisały. Jednak to, co cieszy nas najbardziej, to wiadomość o powiększeniu się rodziny naszych klubowiczów. 8 marca przyszła na świat Madzia :-). Mamy nadzieję, że Rodzice już zadbają o to, żeby zaszczepić dziecku pęd i miłość do motocyklizmu. Oczywiście – zapraszamy do galerii.

 

13 kwietnia 2014

Rozpoczęcie sezonu w Częstochowie odbyło się bez deszczu, choć na to się zanosiło. Start o ósmej rano zmroził nieco (dosłownie), ale – jak to my – daliśmy radę. Trochę przygód – a jakże… i oczywiście – kontrowersyjne kazanie na Jasnej Górze, nie dało nam popsuć humorów. Dojechaliśmy szczęśliwie. Dziękujemy wszystkim, którzy z nami byli (albo, z którymi byliśmy my – w sumie jaka różnica?)

 

24 kwietnia 2014

Część naszej klubowej grupy wzięła udział w przedweselnym tradycyjnym „tłuczeniu szkła” przed weselem przyjaciół naszych przyjaciół… Gosi i Pawła. Było sporo dobrej zabawy. Zdjęcia w galerii.

 

1 maja 2014

Krótka przejażdżka po okolicach… tym razem szlakiem słynnego Beildona…

 

maj 2014

Kilkudniowy pobyt wraz z naszymi przyjaciółmi z Blue Knight w Starachowicach. Zapraszamy do galerii.

 

1 czerwca 2014

Z wypraw bliższych i dalszych… tym razem przejażdżka w stronę Górki św.Dorotki i cementowni –  jakże intrygującej…

 

8 czerwca 2014

Rudy – muzeum kolejki wąskotorowej

 

13-15 czerwca 2014

Wyjazd na kolejny FrelichTour

 

21 czerwca 2014

obstawa wesela

 

22 czerwca 2014

wypad do Brennej i na Równicę

 

28 czerwca 2014

szlakiem czeskich, beskidzkich browarów

 

26 lipca 2014

W klubowej rodzinie wydarzenie nielada. Nasza parka -Justyna i Adam postanowili ślubować sobie miłość, wierność… itd. w kościele w Mikołowie – Mokrem. Słoneczko dopisało, humory też a ekipa spisała się na medal. Przyjechali chłopcy z daleka, aby razem z nami i Młodymi świętować. Młodej parze życzyliśmy wszystkiego, co najlepsze, samych radości i wiele miłości. Oprócz małego upominku Młodzi otrzymali kartkę specjalnie robioną na tę okazję (wraz z motocyklowymi życzeniami) oraz pudełko – niespodziankę – również robione przez klubową koleżankę. Podczas uroczystości ślubnej – pełnej wzruszeń… śpiewała klubowa president.

 

3 sierpnia 2014

jak co roku, wyruszyliśmy w kierunku Góry Św. Anny. Tym razem dokleiliśmy się do ekipy spod Rybnika i razem tzw. starą drogą pomknęliśmy – a właściwie spokojnie podążyliśmy do NASZEJ BABCI ANNY. Uroczystej mszy św. przewodniczył biskup Skworc, wygłosił kazanie. A było nas… jeśli wierzyć… 10,ooo maszyn. Jak co roku był super kołocz, kawa i nawet niedzielny łobiod. Pogoda była dla nas łaskawa, więc w drodze powrotnej przejechaliśmy przez Toszek i wstąpiliśmy na zamek, który teraz jest w remoncie… Była też ekipa, która pomknęła naszym śladem, ale zamiast do sanktuarium wstąpiła na… kawę – niestety – im pogoda dała się we znaki :-). chyba troszkę żałowali, że nie pojechali z nami. Po przyjeździe do Paniówek rozstaliśmy się… choć dwójka jeszcze wstąpiła do Bogusia:-)

 

9 sierpnia – 19 sierpnia 2014

Rajza po Rumunii

 

23 sierpnia 2014

Pielgrzymka do Wadowic i na Kalwarię Zebrzydowską

października 2014 r.

Jesień była piękna tego roku – zatem wykorzystaliśmy ją na jazdy w trasy niedalekie – aczkolwiek – przyjemne. Chudów, Świerklaniec. Byliśmy także z wizytą na Stacji Ratownictwa Górniczego, gdzie dzięki uprzejmości dyrektora Okręgowej Stacji Ratownictwa Górniczego mogliśmy obejrzeć sprzęt, jakim ratownicy dysponują podczas akcji, rozmawialiśmy o trudnych warunkach ich pracy, a przede wszystkim o tym, że każda z podejmowanych akcji zostawia w człowieku głęboki ślad.

 

październik 2014 r.

Październik to także fantastyczna okazja, by zwiedzić urocze zakątki- tym razem była to Lanckorona. Poprowadził nas niezrównany w zatrzymywaniu w kadrze fotograficznym aparatu ciekawych chwil – czyli Boguś. Dziękujemy.

 

II połowa października 2014 r.

Dzięki Bohdanowi mogliśmy uczestniczyć w zawodach strzeleckich. Niektórzy z nas po raz pierwszy mieli kontakt z bronią. Zabawa była przednia. Dzięki Boguś.

 

marzec 2015 r.

strzelanie z jajem!

 

kwiecień 2015 r.

Rozpoczęcie sezonu w Częstochowie

 

czerwiec 2015

Nysa i okolice

 

czerwiec 2015

Racibórz i okolice

 

13- 14 czerwca 2015

Kolejny Frelich Tour

 

czerwiec 2015

Klubowe ognisko

 

25 lipca 2015

obstawa motocyklowa wesela

 

26 lipca 2015

impreza zmotoryzowanych w Tychach

 

2 sierpnia 2015

Pielgrzymka na św. Annę

 

2 sierpień 2015

Przez Austrię

 

25 sierpnia 2015

Pielgrzymka na Kalwarię Zebrzydowską i w górki

 

sierpień 2015

Wizyta w Domu Dziecka w Zabrzu

 

30 sierpnia 2015

Wypad do Kletna

 

19 września 2015

Wypad na lotnisko niedaleko Ostrawy -międzynarodowe pokazy lotnicze z okazji Dni NATO

 

sezon 2016

Pielgrzymka do Częstochowy

 

kwiecień 2016

Obstawa weselna naszej parki motocyklistów – Piotrka i Agaty. Oj, było nas sporo 🙂

 

czerwiec 2016

Wypad na FrelichTour. Tym razem byliśmy w Zawoi. Gościliśmy w stareńkim schronisku „Leśna Skawica”, które polecamy na kilkudniowe wypady – blisko i swojsko, zaplecze – niezłe, Gospodarze- przemili. Było ognisko, hulanki i swawole, jazda w dość niesprzyjającej pogodzie. Humory jednakże dopisały. Dzięki wszystkim. Dzięki też babci i dziadkowi- Państwu Wędzichom za piękne przyjęcie nas i super ciacho z kawusią.

 

sierpień 2016

Coroczny wypad (w tym roku w kameralnym gronie) rozpoczęliśmy 7 sierpnia. Droga w stronę Pojezierza Lubuskiego spokojna, bez zbędnego stania w korkach, choć nie bez przygód – urwanego mocowania na sakwy w Krystianowej maszynie. Po dojeździe na miejsce, urzeczeni ogrodem- obejściem naszej bazy noclegowej- nieco poza miastem, u p. Ewy w „Łagowskiej ostoi” rozpakowanko i zimne piwko, bo trzeba jakoś było „ogarnąć” defekty rumaków. Doszedł niestety jeszcze przewód paliwowy, a potem wyjazd z posesji bez powietrza w przednim kole. Codziennie spacerki bliskie, zwiedzanko, rankiem o ósmej pyszne śniadanka – oczywiście na świeżym powietrzu, wieczorem ognisko lub grill i doniesienia o olimpijskich zmaganiach. Tylko grzybów nieco brakowało. Lubrzański Szlak Kajakowy zaliczony. To całodniowy wypad – co niektórzy wyszli z kajaków przemoczeni i wystraszeni (przygoda z mało uprzejmymi łabędziami). Polecamy łodzie, rowery wodne i koniecznie – Międzyrzecki Rejon Umocniony- największe pomilitarne podziemia w Europie oraz Pętlę Boryszyńską (szlak bunkrów). Robią wrażenie- to dawka historii i przygody. Trafiliśmy też na czas „imprez kulturalnych” – dla każdego coś miłego. Nawet zaliczyliśmy 🙂 Park im. H. Wisłockiej – w dniu kolejnej rocznicy ślubu pary – Oli i Piotra. Był koncert rockowy i szaleństwa przy muzie „Dżemu” był koncert hop- hopowy i nawet spotkanie z operetką. Podczas zwiedzania aradyża mimochodem koncert muzyki klasycznej w pięknym wnętrzu (muzycy mieli próbę). To się nazywa „fuul wypas” :-). Zwiedzaliśmy stare pałacyki i klasztory. Mogliśmy też to wszystko zobaczyć dosłownie- z lotu ptaka. Nasze podniebne podróże odbyły się popołudniem przy pięknym zachodzącym słońcu. Klimatu zabawy ludności wiejskiej Radoszowa zasmakowaliśmy zajadając kołocz, grochówkę i kartacze i popijając pysznościami – również swojskiej roboty:-), choć ze zdobyciem tych drugich wcale nie było tak łatwo. Nie wygraliśmy podczas losowania – niestety- ani roweru ani kanapy i kosiarki – ale możliwość taka była. Przyjęto nas bardzo miło, a dzieciaki miały frajdę, bo maszyny nasze były fotografowane ze wszystkich niemal stron. Nie obyło się też bez pieszych wycieczek- do pobliskich wsi- drogami polnymi wysadzanymi śliwami i jabłoniami. Dla Oli jedyną przeszkodą w „niezjedzeniu” śliwek była wkładka z białka :-). Zielonogórskie okolice to oczywiście odradzające się coraz bardziej urocze malownicze winnice. Wkroczyliśmy- a właściwie wjechaliśmy i my na Szlak Wina i Miodu. Odwiedzając winnicę „Julia” spotkaliśmy człowieka – orkiestrę, winiarza, samorządowca zaangażowanego na niwie międzynarodowej w pracę nad popularyzacją polskiego winiarstwa. Opowiadając barwnie i ciekawie o sposobie uprawy winorośli prowadził nas też po zakamarkach historii upraw wina w jego winnicy, parku miniatur oraz ogródku – zielniku. Oczywiście była degustacja i zakup winka. Polecamy. Polecamy też Zamek Joanitów, którego jednak, ze względu na brak kompetencji ogłaszającego się przewodnika, nie dane było nam zwiedzić nocą. A szkoda.

 

20 sierpnia 2016

Z wypraw bliższych i dalszych… tym razem przejażdżka w stronę Jury Krakowsko – Częstochowskiej i odrobina wspomnień z dawnych lat.

 

maj 2017

Z wypraw bliższych i dalszych… ogrodów czar

 

czerwiec 2017

Kolejny FrelichTour- tym razem w pięknych okolicach Jawornika w otoczeniu Złotych Gór u progu Bramy Opawskiej… czyli niemal „na końcu świata”. Warunki ekstra, pobyt super… jak zawsze – przecież

 

lipiec 2017

Z wypraw bliższych i dalszych… Orawa ze znajomymi z międzynarodowych wypadów, zwłaszcza grupy Iskry Miłosierdzia

 

czerwiec 2017

Z wypraw bliższych i dalszych… W Alpach… wypadzik nieco skrócony :-))

 

sierpień 2017

Z wizytą u babci Anny. Pielgrzymka motocyklowa na Górę Świętej Anny

 

październik 2017

Odpust i impreza jubileuszowa w Imbramowicach połącone ze spotkaniem orz wizytą w klasztorze klauzulowym

 

23 października 2017

Obstawa weselna przygotowana dla naszego przyjaciela Leszka

 

październik 2017

Z wypraw bliższych i dalszych… koniec sezonu z przyjaciółmi z Blue Knihht

 

kwiecień 2019

Rozpoczęcie sezonu – Częstochowa

 

czerwiec 2019

Kolejny FrelichTour. Tym razem w Jesenikach. Były szaleństwa wieczorne, piwko w lokalnym browarze, śmiganie po winklach i widoczki – chociaż nieco „zamroczone”. Były kąpiele i moczenie nog w zdrojowisku Prissnitza – ku zdrowotności oraz spacer do torfowego jeziorka…

 

czerwiec 2019

Odpust i impreza w Wilkowyjach

 

czerwiec/lipiec 2019

Pielgrzymka Iskra Miłosierdzia do Grecji. W kołach ponad 5500 km. Upały i średniej jakości drogi – w tym szuter nie straszne, kiedy Bóg i cudne widoki. Czarnogóra nadal zachwyca. Trzeba jeszcze raz tam podjechać. Niedosyt budzi brak cudnych zdjęć, bo nie było gdzie zamontować kamerek – przynajmniej tak twierdził Piotrek, który zrobił ponad 1000 km więcej niż inni 🙂

 

lipiec 2019

Latanko koło komina tu i tam…

 

kwiecień 2022

Spróbujemy coś odświeżyć z Tych dwóch lat – w których pogubiliśmy się nieco… A działo się…